Quantcast
Channel: Recenzje, testy, wideorecenzje, opisy gier => dobragra.pl » Rockstar Games
Viewing all articles
Browse latest Browse all 2

Grand Theft Auto IV – recenzja GTA IV

$
0
0

Jest jak piękna i interesująca dziewczyna, która niestety strasznie się jąka, a do tego zdarza się jej schodzić z tematu – chce się z nią przebywać, chce się gadać, ale czasami co i jak mówi doprowadza do szału. Recenzja Grand Theft Auto IV!

gta-iv-screenshot-2.jpgNico Bellic to emigrant z Europy Wschodniej. Pochodzi gdzieś z Bałkanów, nie wiadomo dokładnie skąd, i przybywa do Liberty City w poszukiwaniu lepszego życia. Jego kuzyn Roman naopowiadał mu jak to się w Ameryce robi karierę, skusił posiadłością, szybkimi samochodami i dziewczynami, ale na miejscu przyszedł czas na zweryfikowanie tych historii.

Posiadłość okazała się zapuszczoną norą w najgorszej dzielnicy miasta, luksusowy samochód – śmierdzącą petami taksówką (dobrze przynajmniej, że szybką), a zamiast bajerowania dziewczyn, panowie zajmują się głównie rozdeptywaniem karaluchów, chodzących po podłodze nieszczęsnej posiadłości.

KARIERA GANGSTERA
Pierwsze godziny po zejściu ze statku w GTA IV to niezła jazda. Pomykam po mieście furą, wykonując misje dla zleceniodawców  oznaczonych charakterystycznymi literkami. Nico zaczyna jako mała rybka i skupia się na klasycznej robocie mięśniaka. A to komuś wbije, ucząc się przy okazji systemu walki, a to zdemoluje czyjś sklep, wymuszając haracz… Czasem zepchnie z drogi typa, który nie zapłacił… Normalka.

gta-iv-screenshot-3.jpgZ czasem siatka znajomości bardzo się powiększa – Nico zaprzyjaźnia się z handlarzem samochodów o imieniu Brucie, czy wiecznie upalonym rastafarianinem Małym Jacobem. Można ponarzekać na scenariusz tego Grand Theft Auto, który nie do końca trzyma tempo, a miejscami wpada w bezsensowne dłużyzny, ale trzeba przyznać, że galeria postaci robi wrażenie. Każda spotkana osoba jest na swój sposób ciekawa, a do tego często bardzo zabawna.

Choć gra nie tryska takim humorem jak części poprzednie, znacznie poważniej podchodząc do opowieści wschodnioeuropejskiego emigranta, to trudno się nie uśmiechnąć po długiej przemowie Jacoba, z której udało się zrozumieć co dziesiąte słowo. A Brucie to prawdziwa kopalnia przefajnych tekstów i powiedzonek.

Z przyjaciółmi utrzymuje się kontakt za pomocą wielofunkcyjnego telefonu. Co jakiś czas dzwoni jeden ze znajomych i proponuje spotkanie. Kręgle, gra w darty, picie na umór albo oglądanie kabaretu początkowo są miłą odmianą od gangsterskiej rutyny w GTA IV, ale minimisje szybko zaczynają wkurzać. Gdy po raz piąty trzeba jechać po kogoś na drugi koniec miasta, a potem tłuc się z nim po jakichś knajpach, żeby nie poczuł się urażony, sytuacji nie ratuje nawet zmyślny system taksówek.

IM GŁĘBIEJ W LAS
Na szczęście niańczenie ziomali to nie konieczność. Owszem, daje to w Grand Theft Auto 4 pewne bonusy, na przykład tańsze bronie albo darmową podwózkę taksówką, ale inwestowanie czasu w takie aktywności i tak się nie opłaca. Lepiej zająć się tym, co każdy przestępca robić powinien, czyli przestępstwami. Zwłaszcza, że po przebiciu się przez początkowe misje, które skupiają się na tłumaczeniu sterowania i podpowiadaniu jak żyć w Liberty City, zaczyna się normalna saga gangsterska.

gta-iv-screenshot-4.jpgNico poznaje całą masę nieodpowiednich ludzi i szybko zaczyna wykorzystywać umiejętności nabyte w trakcie konfliktu bałkańskiego do zarabiania grubej kabony. Choć bohater jest sympatyczny, lepiej nie dawać się zwieść pozorom. W rzeczywistości Bellic to zimnokrwisty zabójca, któremu powieka nie drga niezależnie od tego czy celuje do mężczyzny czy kobiety. Większość misji sprowadza się do prostego schematu – udaj się we wskazane miejsce, zabij cel i ucieknij policji albo pościgowi (albo i jednemu, i drugiemu).

To chyba najbardziej rozczarowało mnie w nowym GTA. Nie narzekam oczywiście na strzelaninę, ale mimo wszystko zdecydowanie za mało tu fajnie wymyślonych misji jak rewelacyjny skok na bank, którego Nico dokonuje wraz z rodziną niezbyt rozgarniętych Irlandczyków. I nie wspominam nawet o szalonych zadaniach z San Andreas, gdy trzeba było porwać samolot myśliwski z lotniskowca, albo przy pomocy miotacza ognia spalić pole trawki. W GTA IV zadania są schematyczne – za często po kilku minutach gadki rozmówca nagle rzuca hasło, że trzeba kogoś zabić, a Nico bez chwili refleksji się na to zgadza.

ZA MURKIEM
Z drugiej strony nawet te niezbyt przemyślane misje dają okazję do robienia tego, co w GTA IV jest najprzyjemniejsze, czyli jeżdżenia samochodami po wirtualnym mieście i strzelania. Auta prowadzi się świetnie, a w trakcie wymian ognia pojawiło się wiele nowych możliwości. Postawiono na realizm, w związku z czym samochodami nie da się już cisnąć tak jak w San Andreas czy Vice City. Na zakrętach trzeba zwalniać, bo samo użycie ręcznego co najwyżej obróci samochód o 180 stopni. Opanowanie potężniejszych maszyn wymaga lekkiej nogi na gazie, bo koła tracą przyczepność i buksują.

gta-iv-screenshot-5.jpgSterowanie na klawiaturze nie jest złe. Strzelanie w trakcie jazdy stało się w końcu przyjemnością, a nie męką.  Nie każdemu nowy model zachowania samochodów przypadnie do gustu, ale mi podoba się to bardzo – w końcu trzeba się troszkę starać.  W razie czego zawsze pozostają genialne taksówki, które za niewielką opłatą dowiozą Nico gdzie trzeba.

Strzelaniny są kozackie. Nico może chować się za osłonami. Wystarczy wcisnąć Q, a bohater rzuca się w kierunku najbliższego przedmiotu dającego schronienie przed pociskami. Przytulać się można nie tylko do ścian i murków, ale także samochodów, śmietników, przystanków – właściwie wszystkiego. Niczym w Gears of War zza osłony można prowadzić ogień bezpośredni, celując z ramienia albo po prostu wystawiając karabin i siejąc na pałę.

Tak czy inaczej efekty zawsze są niesamowicie widowiskowe – bardzo wiele elementów otoczenia można zniszczyć (właściwie poza betonowymi murami, to prawie wszystko), a trafieni wrogowie zachowują się lepiej niż w jakiejkolwiek innej grze. Za ich zachowanie odpowiada system Euphoria, dzięki któremu realistyczne zachowania są generowane w zależności od okoliczności. Jeśli wróg dostanie w nogę stojąc na schodach, to zobaczymy jak pada na ziemię, a potem stacza się ze stopni.

GTA IV na pececie wygląda lepiej niż na konsoli, ale problem w tym, że komputerów zdolnych do pociągnięcia gry w pełnej krasie jeszcze nie ma. Co gorsza – na super-wypasie też nie uświadczymy płynnej animacji, nawet po konkretnym obcięciu wyświetlanych detali. Animacja rwie się niemiłosiernie, w znacznym stopniu psując odczucia z zabawy. Do tego bardzo wielu graczy raportuje ogromne problemy przy odpalaniu gry.

gta-iv-screenshot-6.jpgTrzeba zainstalować Games for Windows Live, Rockstar Social Club i rozmaite uaktualnienia do Windowsów. Bez zalogowania się do sieci nie można zapisywać gry (sic!), a na części komputerów bez grzebania w ustawieniach w ogóle nie daje się jej uruchomić. Na plus należy zaliczyć tryb multi, do którego mamy błyskawiczny dostęp poprzez telefon komórkowy. Łączenie się z serwerem jest proste i w mig można śmigać z kolegami.

Niestety Rockstar nie stanął na wysokości zadania. Jeśli ktoś ma do wyboru wersję konsolową i pecetową to nie ma się co zastanawiać – bez super-peceta za kilka tysia do GTA IV nie warto siadać, bo na Xboxie 360 czy Playstation 3 czeka znacznie płynniejsza animacja. I większa frajda. Gra na komputerze jest niedopracowana i zrobiona troszkę na odwal się. Dorzucenie możliwości zapisywania i edytowania powtórek, jedna nowa stacja radiowa i wygodny multiplayer nie zrekompensują rwącej się animacji. To nadal jest świetna i wciągająca gra, tylko cholera trafia, kiedy trzeba walczyć z technologią.

Recenzja Grand Theft Auto IV – Test GTA IV – Podsumowanie:
+ olbrzymie miasto
+ efektowna grafika
- rwąca się animacja
- nieuzasadnione wymagania

OCENA: 8/10

Recenzja GTA IV pochodzi z magazynu PLAY PC 2/2009. Autor: Tadeusz Zieliński

gta-iv-screenshot-10.jpg

Picture 1 of 10

Przeczytaj także recenzje podobnych gier:


Viewing all articles
Browse latest Browse all 2

Latest Images

Trending Articles





Latest Images